Specjalnie dla Szarpidrut pl wywiad z basistą legendarnej grupy Scorpions Pawłem Mąciwodą | NEWSY

Specjalnie dla Szarpidrut pl wywiad z basistą legendarnej grupy Scorpions Pawłem Mąciwodą

Pawle, po raz pierwszy zobaczyłem Cię na koncercie w Sopocie gdzie wraz z TSA zaprezentowaliście tzw "amerykański" skład. Jak wspominasz  współpracę z tym zespołem, której efektem była m.in. niezwykle klimatyczna płyta "TSA akustycznie"?


TSA to legenda polskiego rocka ! Skład Nowak – Piekarczyk, Piekarczyk – Nowak (uśmiech), nigdy nie wiem, którego z panów wymieniać jako pierwszego. Te dwie bardzo silne osobowości, które porywały publiczność – zawsze.

Bardzo doświadczeni muzycy, miałem zaszczyt z nimi grać. Jak zwykle byłem „Bejbi”, czyli najmłodszy w zespole, ale dzięki temu miałem w nich silne oparcie. Ameryka uczyła pokory, mnie jako muzykowi dała puste kieszenie, pusty brzuch, ale właśnie tam wyszlifowałem swój warsztat muzyczny - grając praktycznie z całym światem, różnym stylowo - że dalsza współpraca czy to z Jarosławem Śmietaną, genialnym gitarzystą jazzowym, czy Mulate Astatke (afro jazz), czy Kaissa, czy Pudelsi (Dupą) i Kora, czy Oddział Zamknięty, nie przysparzała mi żadnych trudności.

Od Nowaka i Piekarczyka dostałem niezłą szkołę i muzyczną i życiową. W latach 80, 90 byłem artystą bardzo rozchwytywanym, a praca z TSA pieczętowała mój trud i ogromny talent.

Zagrałbym ponownie. Mam nawet kompozycję, która wpasowałaby się idealnie !


Z Andrzejem Nowakiem współpracowałeś później w zespole Złe Psy. Czy jest szansa że w przyszłości pojawisz się gościnnie na płycie Złych Psów?


Współpracowałem z Andrzejem i była to współpraca owocna, nie wiem czy chciałbym raz jeszcze zagrać na płycie Psów, ale w innym repertuarze np. bluesowym bardzo ! Nasze muzyczne amerykańskie naleciałości i doświadczenie nabyte właśnie tam w USA, tworzą z nas duet, który żre, oj żre bardzo mocno i głęboko. Jesteśmy prawdziwi, faceci z doświadczeniem i bagażem życiowym. Blues to właśnie nic innego, jak odbicie dusz i nasze się w tym rodzaju muzyki doskonale komponują. Gdybyśmy rozpoczęli taki projekt, to myślę, że odniósłby ogromny sukces a panny płakały by, płakały (uśmiech).


Gdy słucham "Water Water" Twojego autorskiego projektu Stirwater zawsze mam „ciary” na rękach. Czy jest szansa, że ten projekt jeszcze powróci? Ewentualnie czy myślałeś może o solowej płycie, na której mogliby zagrać muzycy z którymi współpracowałeś w czasie swojej kariery? To mogłaby być muzyczna bomba.


No wiesz .. w końcu piosenka pt: „Water Water” zajęła II miejsce na liście przebojów Programu III, więc Twoja reakcja jest całkowicie zrozumiała. Projekt z Efremem Wilderem jest projektem zakończonym. Nasze drogi rozeszły się wiele lat temu, mieliśmy odmienne oczekiwania co do wyrazu gry jak i funkcjonowania samego zespołu. Należy pamiętać, że wciąż jestem Scorpionem i czasowo moje projekty były i są bardzo ograniczone.

O solowej płycie nie myślę. Mam multum dysków z moimi kompozycjami, różnych stylowo. Poruszam się w każdym stylu muzycznym biegle. Jestem artystą poszukującym i nie obca mi nawet muzyka elektroniczna w nowoczesnych aranżacjach.

Solowa płyta to poświęcenie czasu na promocję, na koncerty, a ja tego czasu na dzień dzisiejszy nie mam.

Poza tym miałbym kłopot aby zdecydować się właśnie w jakim stylu wydać, czy rock, czy jazz, czy reggae, czy disco, czy blues, czy folk. (uśmiech)


Lemmy przedstawiając Mikkey Dee zawsze mówił o nim, że to najlepszy bębniarz na świecie. Jakie jest Twoje zdanie na ten temat? Jakim człowiekiem prywatnie jest Mikkey? Czy uważasz go za swojego przyjaciela?


Lemmy nie mylił się. Mikkey Dee jest rewelacyjny. Ma puls, rytm, daje mi oddech i rozumiemy się bez zbędnych słów. Nasz groove brzmi, są to milisekundy, ale nasze, niepowtarzalne.

Stanowimy najlepszą sekcję rytmiczną na świecie. Podobną energię miałem z perkusistą Atmą Anur. Ogień.

Prywatnie Mikkey to dobry kumpel, który poda Ci rękę, pocieszy gdy będąc w trasie daleko od domu jest Ci tęskno. Okrasza nas swoimi opowieściami, które są tak barwne, że można słuchać ich bez końca.

Pamięta o mnie, jesteśmy blisko. Musisz zrozumieć, że życie w drodze, na trasie automatycznie i niewymuszenie powoduje to, że zawsze musisz podać rękę i pomóc, gdy ktoś tego potrzebuje. Jesteśmy wobec siebie fair, choć jak pamiętam, gdy przedstawiałem mu moją żonę Agnieszkę, od razu zaznaczyłem, że to moja żona i proszę, aby nie był zbyt śmiały w stosunku do niej (śmiech). Mikkey jest bardzo lubianym, wesołym i dobrym facetem. Dba o swoją rodzinę i szanuje innych.

Tak, mogę nazwać go przyjacielem.


Jak wspominasz swój pierwszy koncert ze Scorpions? Miałeś dużą tremę?  Znaleźć się na jednej scenie z legendami to chyba ogromne przeżycie?


Aby dotrzeć do takiego zespołu jak Scorpions i stać się częścią tej rodziny - bo tak mogę nazwać udział i rozumienie relacji wewnątrz zespołu - nieskromnie powiem, że trzeba być osobowością silną i niezwykle utalentowaną. Utrzymać się 16 lat, (tyle minie gdy jechałem do Hannoveru na przesłuchania i wygrałem „wyścig” pomiędzy dwudziestoma najlepszymi basistami z całego świata) to ogromne wyzwanie, styl życia i poświęcenie.

Byłem lekko oszołomiony, od razu jak pamiętam wszedłem na scenę, było to w Monachium i aby dźwignąć koncert musiałem poczuć się, stać się legendą już tam, wtedy. Byłem obyty ze sceną, wcześniej przecież choćby z Krzysztofem Zawadzkim (Walk Away) zjeździłem kawałek świata..mało kto wie, lub pamięta, że grałem nawet z Heleną Vondraczkową, Urszulą, artystami z Piwnicy pod Baranami, Urszulą Dudziak.

Gdy reflektory skierowały się na mnie, Polaka z Wieliczki poczułem lekkie mrowienie w palcach, oczekiwałem pierwszego dźwięku i tak się zagrałem, że gdy zszedłem ze sceny, nie mogłem uwierzyć, że to już koniec, że poszło tak szybko i tak łatwo. Targały mną emocje, których nie da się do niczego porównać. To zderzenie i wiatru i wody i ognia.


Czy masz swojego basowego guru?


Tak mam. Rockowi to między innymi: Geddy Lee, Paul McCartney, Flea, Glenn Hughes, Cliff Williams. Każdy z nich wprowadził do rocka bardzo oryginalny styl, którym byłem zafascynowany.

Jednakże na początku mojej drogi, moim Guru był Jaco Pastorius. Studiowałem jego grę bardzo szczegółowo, byłem i wciąż jestem nim oczarowany. Gdy w swoim studio podgrywam czy jego styl, czy muzykę, czuję, ze jest przy mnie. Ot takie duchowe muzyczne powiązanie. Tak wielki muzyk a zmarł w biedzie i wyczerpaniu. Ze mną mogło być podobnie, ale na szczęście spotkałem na swojej drodze Bratnią Duszę, która widząc kim jestem i co się ze mną dzieje wyciągnęła mnie na powierzchnię, choć do braku oddechu było już bardzo, bardzo blisko..

Przestrzegam zawsze młodych, aby byli czujni i ucinali znajomości, które trzymają ich na dnie i nie pozwalają się wybić wyżej. Im mniej używek tym szybciej dotrze się do celu.


I ostatnie pytanie, gdybyś mógł stworzyć zespół marzeń w którym byłbyś basista kogo dobrałbyś na wokal, gitary i perkusje? Tutaj jednak prosiłbym, aby nie byli to muzycy Scorpions.


Na perkusję poprosiłbym : Chada Smitha

a dalej może niech internauci się wypowiedzą, kogo by obsadzili ?

Ciekawy jestem ..


WIELKIE dzięki za poświęcony czas. Życzę Ci samych sukcesów i żeby rozpędzona machina Scorpionsów przynosiła wiele radości jej fanom jeszcze długo, długo.


To ja dziękuję i pozdrawiam LOVE & PEACE

Wasz Paweł Scorpion Mąciwoda

---

Dla Szarpidrut Pl Szczepan Szczepański



Zgłoś nieodpowiednie treści



PARTNERZY


LOGOWANIE

Zamknij

REJESTRACJA

Zamknij
lub

Masz już konto w Szarpidrut.pl?

Zaloguj się w Szarpidrut.pl

ODZYSKIWANIE HASŁA

Zamknij
Odbierz pocztę e-mail! Wysłaliśmy tam wiadomość! Nie ma? Sprawdź folder SPAM
Nie mamy takiego adresu w bazie!

Podaj adres e-mail, którym logujesz się do serwisu - wyślemy tam link do wygenerowania nowego hasła